Moja dieta w tym tygodniu poległa całkowicie...a raczej ja poległam w jej przestrzeganiu;)
Odchudzam się większość mojego życia...ostatnie 2 lata to walka z nadprogramowym bagażem po porodzie! Już ponad rok temu wróciłam do wagi sprzed ciąży, tylko już nie do jakości;)
Ale przed ciążą świadomie i dobrowolnie pożegnałam się z bardzo brzydkim i smierdzącym nałogiem - papierosowym! I ten to fakt ,przysporzyl mi już wówczas kilka kg więcej, których za nic nie mogę stracić! Moja waga optymalna przesunęła się o pięć kg w góre i moje ciągłe starania powodują tylko balansowanie w okolicach tej normy.
Do palenia rzecz jasna nie zamierzam wrócić! Tylko dlaczego brakuje mi tak samo silnej woli w kwestii słodyczy???
Ale rzecz nie w tym, tylko w samoakceptacji! Nikt mnie tego nigdy nie nauczył! Tudzież, samej też opornie mi idzie...bo najprościej zrzucić na innych!
W ostatnich dniach przeglądałam moje albumy fotograficzne. Z czasów gdy jeszcze nie królowały cyfrówki , były już powszechne aparaty i ogólnodostępne klisze;)
Wczesniej nie było tych dóbr, teraz zapominam wywołac, a pstrykam bez pamięci....i żal mi kiedy sobie o tych wszystkich zdjęciach pomyślę..kiedyś się znowu zmobilizuję i wywołam;)
No ale cóż ja widze na tych wywołanych zdjęciach - szczupłą dziewczynę, momentami wręcz chudzinkę! I zastanawia mnie , dlaczego 8 kg temu spódniczek mini i tym podobnych nie nosiłam? A teraz z przyjemnością;) Dlaczego chowałam się w nijakich ubraniach ?Dlaczego moja kobiecość nie zgrała się w czasie z najlepszymi możliwościami;)
Kochana byłam nie tak jak trzeba? Może? Przede wszystkim przez siebie samą!
Zawsze dążąca do ideału nie umiałam zaakceptować małych mankamentów! Moja duża pupa dopiero w oczach Mężą stała się atutem, proste włosy są darem....a przede wszystim lustra pokazują inaczej! Więcej? Tak! Przede wszystkim sympatii do samej siebie!
P.S. Nie znaczy to oczywiście pełnej akceptacji;) stąd ciągłe diety..teraz jest strach by utrzymać choć to co jest;) Mam wizję, grubszej Panii w srednim wieku! Nie lubieć;)
WIesz jak już dojrzewamy do wieku akceptacji i wiary w siebie to wtedy niestety nie każdemu udaje się mieć wciąż to samo ciało sprzed lat.. kiedy to wszystko było za duże, za grube, za nie takie ;-) NO nic.. powodzenia w odchudzaniu ;-)) Mi się akurat przydało parę kilo więcej bo byłam szkieletem :-) a teraz jestem szkieletem z biustem i pupą ;-))
OdpowiedzUsuńGrunt to zaakceptować siebie takim, jakim się jest ;)
OdpowiedzUsuń