Z reguły ludzie narzekają na brak towarzystwa i ja poniekąd do tej grupy należę. Mieszkam w nowym miejscu, nie mam tutaj jeszcze znajomych, mąż całe dnie pracy...Towarzystwa dotzrymuje mi (bądź ja jemu) mój synek. Staram się doceniać to przesłodkie towarzystwo, w przyszłości na pewno za nim zatęsknie, ale...
I tutaj pojawia się "ale"Ali ;)nigdy nie jestem sama....tak naprawde sama, kiedy to ja decyduje co zrobie i kiedy! Gdybym teraz była przez moment sama pewnie nie robiłabym nic, ale to inna kwestia! Moje dziecko jest ze mna zawsze, do tego mąż...moja głowa potrzebuje relaksu, wyciszenia! Potrzebuje samotności!
Wczoraj próbowałam problem wytłumaczyć, mojemu poniekąd zazdrosnemu" mężowi. Okazało się, że mnie rozumie! On spędza mnóstwo czasu poza domem, ale też nigdynie jest sam.
Więc mamy nowe marzenie! Jak już troszke ustabilizujemy naszą sytuację i będziemy mogli pomyśleć o urlopie , zawozimy Filka na weekend do Babci. Nigdy to się jeszcze nie zdarzyło, ale kiedysś musi być nasz pierwszy raz;) Ale to nie wszystko, w piątek wynajmujemy dwa pokoje , w dwóch różnych hotelach, ja z książka , on z telewizorem;) Cała piatkową noc i sobotni dzień spędzamy osobno, a wieczorem idziemy na wspólna kolacje - tak jak kiedyś na randkę! Kolejna noc i niedziela to już czas dla nas razem...a wieczorem szczęśliwi i stęsknieni wracamy do synka!
Koniec bajki!
Pomarzyć można, prawda? a jak się upre, to zrealizuje;)
och, jak ja to dobrze rozumiem...
OdpowiedzUsuń