Szampon? Odżywka?
O co tutaj chodzi?
Jeszcze nie nałożyłam odżywki? Ale chyba ją otwierałam?
Może ją nałożyłam bez użycia szamponu?
Nie ma wyjścia....
Zaczynam od nowa. Myję włosy szamponem, nakładam odżywkę i kolejne 5 minut.
Nie pierwszy raz nie pamiętam....
Stoję pod prysznicem, woda stanowczo za gorąca i tylko jej szum słychać...
Moja świątynia dumania...
Moje pięć minut...tylko ja i Ja!
Potrzebne mi jak powietrze...Odkąd urodzil się Filip, prysznic to jedyne miejsce gdzie jestem sama...Nie pilnuję, nie uważam, nie nasłuchuję.
Przecież nawet w nocy sprawdzam po kilka razy czy oddycha, czy przykryty, czy nóżki nie wystają....
A tutaj jestem sama ze swoimi myślami...
Dzisiaj jest ze mną Ona.
Kobieta o której pisałam tutaj.
Macocha mojego Męża - określenie tak do niej nie pasujące .
Mae ( czyt. Maj, Mama) , Madrinha ( Matka Chrzestna), Avo Lourdes ( Avo - Babcia)....
Jest ze mną bo już jej nie ma....
Pamiętam doskonale moje pierwsze z nią spotkanie....
Stres mi troszkę towarzyszył, pierwszy raz w Portugalii, pierwszy raz miałam spotkać rodzinę Alipio, nie mówię po portugalsku, wszyscy lubią jego byłą żonę...
Weszłam do wielkiej kuchni i wszystko minęło!
Tam każdy czuję się jak w domu!
Długi stół, na szesnaście osób, fotel dla dziadka, pies na fotelu, papuga na ścianie...
I ona wśród garnków i talerzy:)
Już przepadłam!
Portugalskim zwyczajem dwa całusy na powitanie dla każdego.
Brat zagaduje po angielsku, Dziadek na migi, a Babcia juz stół obrusem nakrywa!
Bo obrus musi być na stole w trakcie posiłku! Mały, na pół stołu, w czasie śniadania i podwieczorku, duży przy obiedzie i kolacji....
Dziadek siada u szczytu, Babcia z jego lewej strony, mój Mąż jako najstarszy syn, obecny w domu ,z prawej! I ja swoje miejsce przy Mężu dostałam i już nigdy nie usiąde na innym, bo to jest mi przypisane;)
Zupa, drugie danie, wino obowiązkowo...
Ziemniaki, ryż i frytki jednocześnie!
Sałata...dla mnie już robi oddzielnie, bo ja octu nie lubię!
Już! Zjedzone, wspólnymi siłami posprzątane , czas na kawę...
Avo juz ekspres szykuje, podgrzewa maciupeńkie filiżanki do esspreso....
I co chwile patrzy na mnie z uśmiechem i pyta czy lubię?
Szybko załapałam! gostu!gostu! ( czyt. gosztu, lubię)
I Ona najszczęśliwsza na świecie!
I już mnie goste;)
Pięć posiłków dziennie, każdy o ściśle określonej porze, każdy przepyszny!
Całe życie w tej wielkiej kuchni ! I my tam wszyscy...
I porządek nienaganny!
Jak Ona to robiła?
Kuchnia do palenia węglem, taka koza, z cyny czy aluminium, nie wiem....wyszorowana na wysoki połysk! Codziennie używana a wygląda jak nowa!
Bo kuchenka najważniejsza!
Mogą być naczynia w zlewie, ale kuchenka musi być czysta!Mój Mąż jest identyczny:)
Z podłogi można jeść, sypialnie przygotowane, w łazienkach ręcznie zrobioną koronką przyozdobione ręczniki...
I w tym wszystkim Avo, zawsze uśmiechnięta!
Woła papugę...żeby w końcu mi pokazała, że umie mówic! Stara jest i teraz zima, to śpi cały czas!
Wygląda przez okno czy psy się nie kręcą ?Te głodne...trzeba im resztki jedzenia znieść na dół! I mleko dla kotów koniecznie!
Przy oknie linka z haczykiem. Rano świeży chleb i bułki z piekarni przywiozą , woreczek zaczepią na haczyk i jest na śniadanko!
Nogi już ją bolą na pierwsze pietro cały czas chodzić!Więc linka bardzo się przydaje....a i okno to kontakt ze światem! Z sąsiadami porozmawia , z listonoszem...
Już nalała zupy w pojemnik i wciska Alipio do rąk, żeby zniósł na dół, do sąsiadów!
Idź, dzieciaki zjedzą , tą lubią! Często pytają o Ciebie...idź, porozmawiaj!
Później pójdziemy po wodę do źródełka, bo jej już ciężko! A ta woda dużo lepsza niż ta ze sklepu.
W międzyczasie opowiada co tam nowego w portugalskiej polityce, jakie ceny w sklepach...
I czy na zakupy ją zabierzemy? Samochodem, bo ona tak lubi do ludzi...I do fryzjera na tą okazję pójdzie i paznokcie pomaluje!
Co slychać u Jorga? Co u Fernandy? O Elsę się tak martwi....
Ines taka cudna, wnusia malutka!
Tylko prawnuczki Izabeli nie widziała jeszcze, bo ona w Anglii się urodzila...
O każdego się martwi....
Siedmioro dzieci, trzynaścioro wnucząt, pięcioro prawnucząt! Jeszcze ich żony i mężowie...
A ona tylko jednego syna urodziła, który ani żony ani dzieci nie ma...
Choć różnie bywało, wszystkich kocha po równo!
A najbardziej kocha Dziadka!
Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wdowca z szóstka dzieci poślubiła?
Dom im stworzyła wspaniały i serce oddała....i siebie!
Urodziła się w pierwszy dzień wiosny, odeszła w Walentynki....
Płaczę i ja...Choć parę razy w życiu ją widziałam.
Liczylismy się z odejściem Dziadka, a to ona, jego najwytrwalsza opiekunka, odeszła pierwsza!
Starzy ludzie umierają...takie życie! Mimo tej prawdy oczywistej, łzy do oczu naplywają.....
Nie będzie już tego domu, tej kuchni, tego uśmiechu i miłości wypisanej na twarzy...
Nie zaśpiewa Filipowi portugalskiej kołysanki, nie zrobi ulubionego deseru dla jego Mamy, a Tata nigdy już nie napije się jej likieru kawowego i nie wyje ukradkeim marmolady!
Prawdziwej, z owoców marmelo...
Papuga już z pewnoscią się więcej nie odezwie....
Cała ulica odczuje stratę! Sąsiedzi, dzieci, psy, koty!
Ona serce miała dla wszystkich!
I tak jak umiała najlepiej je oddawała....z jedzeniem, z uśmiechem, z piosenką!
Dla naszego syna zostaną nasze wspomnienia Avo Lourdes...
I dom próbujemy mu stworzyć, taki jak ona dla nas wszystkich tworzyła....z zawsze czysta kuchenką....
Klika zdjęć z portugalskich wakacji....
stół w kuchni Avo Lourdes..w roli głównej laitao, pieczone prosię, tylko na specjalne okazje! |
widok z ulicy;) |
księżniczka i jej wieża:) |
Piękna opowieść! Wsiąkam normalnie w te Twoje opowieści o Portugalii. Współczuję straty :(
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudowne!
dziękuje!
Usuńodchodząc zostają w naszej pamięci tak pięknie... Przytulam smutek. Podziwiam słowa jakimi namalowałaś to wspomnienie. Niech zawsze mieszka Ono w Tobie tak pięknie
OdpowiedzUsuńMaryś Ty jak zawsze....ten mój smutek utulony od razu ciut mniejszy! dziękuje!
UsuńI tak właśnie trzeba pamiętać najbliższych...najpiękniej...tak to opisałaś, że prawie poczułam się jakbym tam była, przy tym stole...w tym domu...
OdpowiedzUsuńw walentynki odszedł też tata mojego przyjaciela...
przytulam...
więc ja i Ciebie i przyjaciela tulam wzajemnie....i wiesz, gdybys tam była też czułabyś się jak w domu:)bo Ty mi się też tak cieplo i domowo kojarzysz;)
UsuńPięknie opisałaś to wszystko. W podróż mnie przeniosłaś. I wspomnienia Twoje piekne są. Ściskam Cię mocno bo choć smutek i łzy, wierzę że to co zostało w pamięci już wkrótce uśmiech na twarzy wywoła. Bo dobrzy ludzie właśnie uśmiechy zostawiają na samą myśl o sobie.
OdpowiedzUsuńtak Iza, właśnie na samą myśl! i właśnie uśmiech! zobaczysz:)**
UsuńPięknie.
OdpowiedzUsuńdziękuje!
UsuńPrzykro mi bardzo.
OdpowiedzUsuńdziękuje
Usuńtrudno sie nie wzruszyc czytajac tego posta... mi tez lzy naplynely do oczu... Wyobrazilam sobie ten portugalski stol i jak Ciebie tam witaja z otwartymi rekami (zreszta ja uwazam, ze Portugalczycy sa bardzo podobni do Polakow jakos....) I bardzo Ci wspolczuje tej straty, bo nie wazne ile razy spotkalas sie ze swoja "macocha", wazne, ze ona byla i jest dla Ciebie KIMS bliskim. i wiem, ze zachowsz pamiec o Niej dla swojego syna na zawsze i On pozna Jej historie.....
OdpowiedzUsuńdziękuje! a wiesz, ze coś wspólnego chyba między nami jest..właśnie ta gościnnośc!niby inna ale tak samo szczera!
UsuńNiesamowici ludzie stają na naszej drodze, najczęściej niezapowiedzianie i na stałe w sercu już zostają, choć czasem zbyt szybko stad odchodzą to jednak myśl o nich już zawsze nam towarzyszy... Przytulam mocno:**
OdpowiedzUsuńkocham takie historie, piękne przez to, że prawdziwe, o ludziach, których los stawia na naszej drodze... a klimat jakby z Marqueza. pozdrawiam kasia*kasia
OdpowiedzUsuńOj Ala... przykro tak czytać o takich ludziach cudownych, których już z nami nie ma... i ta kolej rzeczy .. tak nieunikniona a tak bardzo chcemy udawać, że jednak da się tego jakoś uniknąć. ale się nie da...
OdpowiedzUsuńA co do odżywki.. ja mam tak samo! myślałam że jestem jedyna na świecie, która nie pamięta czy już nakładałam odżywkę czy nie.. czy może dopiero druga warstwa szamponu .. tak mam właśnie :) Uściski Ala