Na nic to wszystko...
Ślub był skromny!
Nikt nie był im przychylny.... Mimo wszystko postanowili dom razem budować. Portugalia nie była wówczas najmilszym miejscem do życia, zwłaszcza dla nich...Przecież popełnili mezalians! Dzięki jego ciężkiej pracy mieli okazję przeniesienia do Afryki. Wraz z dwiema córeczkami wypłynęli do Angolii po lepsze jutro. Życie tam było znacznie łatwiejsze. On pracował aby utrzymać rodzinę w dostatku , ona dbała o dom i dzieci. W krótkim czasie gromadka się powiększyła i na świat przyszła kolejna czwórka...Jednak los postanowił nie być dla nich łaskawy...zarówno życie jak i historia mściły ich decyzję. Angola zaczęła walkę o niepodległośc, biały człowiek przestał być tam bezpieczny. Ona traciła zdrowie...rak postanowił zdobyć jej młode, aczkolwiek zmęczone ciało. Nie pomogły pieniądze....Nie pomogła miłość! Kochał bardzo...Ją i każde dziecię z jej łona! Walczył i nie poddawał się ! Przecież walka była w ich wspólne życie wpisana na stałe....
Odeszła szybko...Za szybko! Został z sześciorgiem dzieci i wielką raną w sercu. W kraju gdzie nikt nie mógł czuć się bezpiecznie....Najstarsza, piętnastoletnia córka nie mogła zastąpić Matki pozostałej piątce, gdzie najmłodszy chłopiec nie skończył nawet roku. Zdesperowany On postanowił oddać młodsze dzieci pod opiekę rodzinie .Siostry w Portugalii chętnie pomogły, dzieci były w dobrych domach, w bezpiecznym kraju.
Cztery lata trwało zanim i on wrócił do ojczyzny. Kupił dom i wszystkie dzieci znowu poczuły się częścią rodziny. Wróciły do Ojca, który gotował im codziennie zupę cebulową bo nic innego nie umiał....Był jednak i starał się. W krótkim czasie poznał Kobietę, która postanowiła razem z nim ten dom tworzyć. Co nią kierowało? Miłość? Tak silna by wziąć sześcioro obcych dzieci w opiekę? Byc może....Mimo wielu trudnych chwil i przeszkód na drodze, stworzyli dom. Najmłodsze dzieci nie pamietały Jej, więc Kobieta stała się dla nich ważna. Nigdy jednak nie najważniejsza...On każdego dnia wspominał ich Matkę, jaka była wspaniała, jak bardzo ich kochała...Jak bardzo on ją kochał! Kobietę chyba tez kochał? Z pewnością bardzo szanowął....Dzięki czemu ona do dziś dba o niego jak o najdroższą osobę. Do rodziny dołaczył też ich wspólny syn, siódmy i ostatni brat mojego Męża...
A On dzisiaj umiera...Po tylu latch walki z życiem , z chorobą, dostał zielone światełko by dołączyć do niej...Najcudowniejszy dziadek którego mój Syn nie będzie pamiętał...Któremu ostatnie zdjęcie zrobilam w Viseu pod kolumną gdzie poślubił Ją. Jaki on był wtedy szczęśliwy, że znowu mógł tam być! A Kobieta stała z boku i cierpliwie czekała by uścisnąć jego dłoń, by otrzeć łzę wzruszenia...To zdjęcie stanie koło pieknego portretu Jej w naszym domu...Mojemu mężowi zakręcą sie dwie łzy w oczach, a nie jedna.
Kobieta też gaśnie....Starsi ludzie odchodzą razem z tego świata! Będzie musiała jednak ustapić miejsca tej, którą całe życie z godnością zastępowała....Bo stary Lopes sercem już jest ze swoją Elsą:)
Pięknie przeżył swoje życie, dużo dobrego zrobil, uśmiechem obdarowuje do dzisiaj....musimy pozwolić mu odejść!
Choć ciężko tak strasznie....
Ależ piękna, wzruszająca historia... Jakie te koleje życia potrafią być nieprawdopodobne... Zaskakujące na każdym zakręcie, wciąż przynoszące coś nowego, radości, wzruszenia ale też i rozpacz...
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś... Wspaniałego Ojca ma Twój mąż... Dużo ciepłych myśli dla Was:*
Dziekujemy...
Usuńtak wzruszajaco i pikenie opisalas historie swoich tesciow, ze nie poplakalam sie, ale wybuchlam placzem!!! A przeciez tesciowie czesto uchodza za tych "zlych"... i nie kadzy ziec, synowa umieja ich kochac. A u Ciebie ta milosc az bucha! szkoda ze jest to troche smutna historia, ale TY masz tez jej czastke - Twojego meza... PS " osobiscie kocham Portugalie, uwielbiam wszystko co z nia zwiazane, a malutkie miasteczka typu Almeida sa najpiekniejsza na swiecie
OdpowiedzUsuńWiesz?ja nawet slowa tesciowie nie lubie...dla mnie to Babcia Lourdes I dziadek Lopes!no I mam ulatwione zadanie...nigdy nie mieszkalam blisko inch;)choc te pare chwil z Nimi zawsze sprawialo mi mnostwo radiosci....I teu uwielbiam portugalie!zawsze mi jej malo....
Usuńa jak Ci w tej Kanadzie? jakie pierwsze i drugie wrazenie?
Usuńjeszcze za krótko, żeby decydować:) ale na razie nie jest źle...zobaczymy jak skończą się święta:)potem skrobnę coś o wrażeniach:)
UsuńWzruszające...
OdpowiedzUsuńZapraszam na Candy Noworoczne, do wygrania książki : http://recenzje-kiti.blogspot.com/2012/12/candy-noworoczne.html
Przecudownie to napisałaś... łza wzruszenia oko męczy .. a na zdjęciu widzę w końcu jaka z Ciebie śliczna dziewczyna :-) Pozdrawiam Cię gorąco.. ślicznie piszesz!
OdpowiedzUsuńdziękuje:)no i postanowiłam ujawnić twarz:)sama lubię gdy wiem jak wygląda ktoś z kim "rozmawiam";)
OdpowiedzUsuńŻycie, chociaż czasem trudne, może być piękne...niby smutna, ale cudna historia....pięknie ją opisałaś...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńDziekuje I pozdrawiam rowniez
OdpowiedzUsuńPiękna, przejmująca historia
OdpowiedzUsuńporyczalam sie tak pieknie napisalas...
OdpowiedzUsuń