O godzinie 17.00 gotowa byłam się rozwieść! Ba! Ja juz nawet w myślach swoją przyszłość po rozwodzie planowałam! Złość buchała ze mnie jak para....przez uszy, oczy a pewnie i czubek głowy parował! Jak on tak może! Ja tak nie chcę!Nie pozwolę! Stanę się kobietą samotną ale niezależną! Żadną tam rozwódką....tylko singielką! Z odzysku i z przybytkiem ale to się nie liczy....poradzę sobie! Sama!!!!!!!!!!!!
Tak pomstowałam nad zlewem pełnym naczyń, łzy roniąc niby to ukradkiem. Wszystkie te złe mysli oczywiście tylko ja słyszałam, uzewnętrzniając jedynie znaczące westchnięcia, policzki zaczerwienione ze złości i te łzy które ja niby ukryć chciałam...ale tak żeby on widział, że ukrywam!
Na głośne lamenty tego typu sobie nie pozwalam, bo temperamenty oba wybuchowe i a nuż zrobiło by się na poważnie....a przecież ja dziecko mam! Choć w tej złości to przez głowę przemknęło, że może nie z tym z kim trzeba.....Nieważne, awantury lepiej na gorąco nie robić, bo potem żałować można! Tyle to już się nauczyłam;)
O godzinie 22.00 Dzieć śpi, pan Mąż w kuchni ciasto na bułki zagniata, a ja dalej focham....tylko jest jeden mały problem.....nie pamiętam już o co? Przecież obiad niedzielny dzisiaj zrobił i ciasto ....teraz te bułki gniecie! Choć to trochę bezmyślne, bo gorące bułeczki z masłem jedzone o północy nijak się do moich noworocznych postanowień mają!
No i taka byłam dumna jak z Filpem naczynia zmywał...że fajne wzorce dziecku przekazuje...i do tego tak śmiesznie razem śpiewali!
Popołudniu choinkę rozebrali i jeszcze zabawę przednią mieli z kawałka tektury i łyżki drewnianej!
Więc poszłam spytać.... czy może on pamięta dlaczego ja taka zła byłam i rozwód w głowie przeprowadzałam? Stwierdził, że też zły był na mnie ale już nie wie o co:)
Zatem rozwodu być nie może, bo główni zainteresowani nie potrafią ustalić przyczyny rozpadu pożycia małżeńskiego na godzin pięć:)
P.S Następnego dnia przypomniałam sobie....o telewizor poszło;)Jak on może dziecku klocki do ręki podawać i nawet na nie nie patrzeć, bo tępo w jakiś film akcji zapatrzony????????no jak?
Ten typ tak ma;)
Jeny, cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze;) chyba:)
UsuńSpięcia się zdarzają...ale to cudne, jak się nie pamięta o co...i te bułki razem pieczone...i te wzorce od taty dla syna....i te klocki..i cudne imię ma Twój synek:)tak trzymaj:)
OdpowiedzUsuńdziękuje! a bez spięć przecież nudno by było;)
UsuńHihihi..skąd ja to znam? ;))Cudne to Twoje życie codzienne... Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńproza życia;) również pozdrawiam!
Usuńhahah Ala jakbym siebie widziala, i te mysli o rozwodzie tez dokladnie takie same.... a potem wszystko wlasnie sie wycisza i tez nie pamietam o co ja bylam taka zla.. a jak juz ochlone to stwierdzam, ze jak ja sie moglam dasac o taka glupote!!!!
OdpowiedzUsuńhahahahahhahahahahahahhahahahahahahhahahah Ale dałaś czadu Alicjo hahahahahah :-)))
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam :-))))) Ja też zawsze jak wkurzę się tak maksymalnie to sobie wyobrażam moje życie po rozwodzie .. jak to rano dam sobie radę i jak wieczorem hahahaha :-) Boski wpis :-))))) hahahahahah jeszcze nie mogę się otrząsnąć z tego śmiechu ;-))
:)) I ja się uśmiałam nieziemsko:))
OdpowiedzUsuńIle razy ja sama własnie cała zfochowana, wkurzona i obrażona do końca świata i o jeden dzień dzień dłużej, zastanawiałam się ale o co właściwie poszło;p
bo grunt moje Panie, to do siebie mieć trochę dystansu i pośmiać się umieć:)))czyli wszystkie jesteśmy takie same;) foch najważniejszy:)
OdpowiedzUsuńNo i mnie rozbawiłaś do łez.
OdpowiedzUsuńJesteśmy wszystkie takie same masz rację:)
Zestresowałam się tytułem, a potem napięcie zeeeeeeszłooooo.
OdpowiedzUsuńto jest najpiękniejszy foch jaki prawdziwy - O NIC ;))))))))
OdpowiedzUsuńMam chwilę, aby nadrobić blogowe zaległości, a u Ciebie takie kwiatki! Klocki klockami, ale rozwód to wyjęty z mojego życia! No, może za wyjątkiem obiadu, ciasta i bułeczek, bo mój mąż (jeszcze) do kuchni wpada tylko wziąć swoją herbatę! Ale reszta...? W ciąży z Kubą rozwodziłam się średnio dwa razy dziennie!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
no więc mąż nie gotuje może,a le za to jaki wytrwały:) dwa razy dziennie to mój chyba by nie dał rady;)
UsuńFajnie się Ciebie czyta :) Super! :)
OdpowiedzUsuńwitaj! dziękuje bardzo!
UsuńNorma, wystarczy ,że masz gorszy humor i o drobiazg pójdzie.Mój Małzon już przywykł, ale ciężko znosi moje jazdy, ja przeciwnie- powiem co ma do powiedzenia i przechodze do porzadku dziennego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę cierpliwości.