czwartek, 29 listopada 2012

małe marzenia, wielkie tęsknoty...

Usłyszałam wczoraj historyjkę , od mojego ginekologa:)
O człowieku który w   latach siedemdziesiątych wyjechał z Polski do Niemiec. Dzisiaj jeździmy tam na zakupy, kiedyś to już był "zachód" , zagramanica;)
Został on tam, rzecz jasna nielegalnie,  i powolutku układał swoje życie. Do Polski nie mógł wrócić. Więc tęsknił okrutnie i marzył o kiełbasie, o schabowym ....o świętach w domu, a spacerze nad Wisłą. Po 15 latach spełniło się jego marzenie, przyjechał do utęsknionej ojczyzny na dwutygodniowy urlop. Po trzech dniach wrócił do Niemiec.

I nie piszę tego, by powiedzieć , że w Polsce jest źle, że rozczarowuje...nic z tych rzeczy!
Moim zdaniem tego Pana nie rozczarowała Polska, jego rozczarowały  własne marzenia....
Znacie to?
Ja bardzo dobrze. Im bardziej o czymś marzymy, im piękniejsze to w naszej głowie, tym gorzej wypada w rzeczywistości. Myślę o rzeczach które znamy, a na jakiś  czas utraciliśmy. W naszej wyobraźni nabieraja one innej mocy, im większa tęsknota, tym dalej jej od prawdy...
Już moje powroty z akademika do domu miały to do siebie...miało być idealnie! Pachnąco, czysto, smacznie, ciepło....tak jak sobie wymarzyłam! A tymaczasem dom i domownicy, żyli sobie swoim życiem, czekali na mnie ale w nosie mieli spełanianie moich oczekiwań:) Potem kolejne powroty ....i z czasem nabrałam dystansu:) Już nie czekam tak bardzo, już nie żyję tylko tą chwilą....lepiej uczynić piękną tą, tu i teraz! Tak bardzo chciałam, żeby Filip wychowywał się w Polsce... a okazało się to niemożliwe! Mojego męża to przerasta , ja z tego wyrosłam, bądź nie dorosłam? Sama nie wiem....

Przy okazji zbliżających się świąt, też chyba wiele osób to dopada? Boże Narodzenie ma  być piękne, magiczne, idealne! Wręcz nie przystoi w tym czasie chorować, smucić się itp. Co gorsza nie wolno mieć brudnych okien, niewytrzepanych dywanów:) I tak na każde odstępstwo od tej idylli  reagujemy nerwami. Nie wspomnę o fakcie ile stresu i zmęczenia kosztują nas te przygotowania....a potem ta myśl, że po co to wszystko? Dwa dni szybko minęły, jedzenie trzeba wyrzucić, co druga osoba wystawia prezent na aukcji ineternetowej....I choć ja też co roku chcę mieć święta idealne , i sprzątam, gotuję , szykuję , kupuję....to wszystko z dużą dozą tolerancji na niepowodzenia:)

Nie wyolbrzymiając marzeń, tęsknot i wyobrażeń mamy szansę na miłe rozczarowania;)
Ja też teraz wyczekuję :) Na spotkanie z mężem! Więc muszę przypomnieć sobie o wszystkich jego wadach, małych i większych;)


 Nie mają one jednak dla mnie w tej chwili żadnego znaczenia....;)

12 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu ale pomyliło mi się, że Ty już wyjechałaś i na pierwszą relację z nowego miejsca czekałam:)) A przecież wyraźnie napisałaś, że drugiego wylatujecie, nie ma to jak czytać ze zrozumieniem;p
    Ja właśnie tak mam, że zawsze bardzo się na wszystko nastawiam, wyobrażam sobie i choć często właśnie rozczarowanie bywają bolesne to nie potrafię inaczej;) Bo ja w ogóle taka wyolbrzymiająca jestem i to co dobre, i to co złe, cóż taki charakter mi się trafił;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a napisałam , ze drugiego wylatuje? dwunastego:) 12.12.12 taka mi się data trafiła:)a z takim charakterem wszystko przeżywasz piękniej:) tylko jak to mówią, miękkie serce, twarda...:) a ja z tych miękkich wszędzie;)

      Usuń
  2. Masz rację, marzenia niestety często mijają się z otaczającą nas rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisałaś to! o tych marzeniach.. o tym, że często nasze wyobrażenie wykracza poza normy niejako ;-) Ja kiedyś taką książkę czytałam.. już tytułu nie pamiętam, że kobieta całe życie marzyła o swoim byłym chłopaku z lat młodzieńczych .. i ta książka to było jej życie codzienne, niezbyt może szczęśliwe i ciągłe marzenia i przypominanie sobie chwil z chłopakiem.. no i na koniec spotkała go.. okazał się oszustem, który ją wykorzystał.. a ona nie mogła pogodzić się z tym, że przecież miało być inaczej! żę ten chłopak jest przecież inny.. też miałam wtedy sporo przemyśleń życiowych :-) ALe marzenia są potrzebne i tęsknoty i takie tam :-) Nadają taki ostateczny sznyt życiu :-) Pozdrawiam serdecznie :-) A wychowywanie dzieci za granicą jest boskie jak dla mnie :-))) Znają dwa języki, mają podwójne spojrzenie na codzienność..bo w domu Polska a w szkole Ameryka :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje:) chciałam, żeby Filuś wychowywał się w otoczeniu rodziny...ale już jakiś czas temu zrozumiałam, że najważniejsza rodzina to my:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czekać. Czekanie lubię wręcz bardziej od samej przyjemności

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo ja teraz czekam na ta Polske wlasnie. Na moj Szczecin. Rodzine, Przyjaciol. I powiem Ci, ze wcale nie oczekuje Bog wie czego, po prostu chce TAM z NIMI byc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wierzę Ci i to bardzo:)spędziłam wiele świąt z dala od domu...

      Usuń
  7. Ty na dodatek nie mieszkasz ani w swoim kraju ani w kraju swojego meza (bo On jest Portugalczykiem - prawda? ja swoja droga uwielbiam Portugalie!!!), a teraz jeszcze lecicie daleko do jeszcze innego kraju. Moja bratowa Polka z mezem i dwojka dzieci (maz to brat mojego meza, a ona tez Polka moja kolezanka) wyladowali w Kanadzie. Wczesniej byli w innych krajach, dzieci mowia biegle w 3 jezykach i to na pewno pozytyw jest... ale zawsze cos za cos.... Ja klade duzo uwage baardzo na nauke jezykow tez, ale i na kontakty z rodzina z Polski, puszczam bajki polskie, mowie o tradycjach itd.. A Polske traktowalam wielokrotnie jako kraj wyidealizowany, bo mi go brakowalo... ale potem sobie przypomnialam jak tam bylo, ze czesto narzekalam no cos , cos mi przeszkadzalo... Bo tak naprawde wszedzie moze byc dobrze i zle a zawsze zawsze jest najlepiej tam gdzie nas nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  8. chcę sie powiedzieć " amen" ! wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam to i zgadzam się. Im bardziej czegos pragniemy, tym mocniej urasta to w naszej głowie do miana ideału... A potem przychodzi szara rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń

każde Wasze słowo wiele dla mnie znaczy...